Katarzyna Bonda, kto o autorce nie słyszał ?
Dla nas moli książkowych autorka znana choćby ze słyszenia. W opiniach mniej lub więcej lubiana.
Przyznam się, że kiedyś zaczęłam czytać "Florystkę" i chyba nie było mi z nią po drodze, bo jej nie dokończyłam. Teraz już nawet nie wiem dla czego...
Dwa dni temu coś mnie tknęło, żeby wsłuchać się w audiobooka pierwszej części tetralogii kryminalnej: Cztery żywioły Saszy Załuskiej.
Skusiłam się barwie głosu Agaty Kuleszy. Wszak wiadomo, że nie jest bez znaczenia kto użycza takiego narzędzia pracy jak głos. A aktorkę darze ogromną sympatią:)
I choć mało kiedy sięgam po tę formę literatury to "Pochłaniacz" w dosłownym tego słowa znaczeniu pochłonął mnie czasowo na parę godzin.
Długi czas do autorki podchodziłam jak do jeża głównie ze względu na skrajne opinie.
Im więcej ich czytam tym bardziej dochodziłam do wniosku, że chyba nie do końca pani Bonda jest rozumiana przez czytelników. I sama muszę się przekonać o co w tym wszystkim chodzi, po co tyle szumu?
W śród licznych wypowiedzi są tylko opinie takie, które się zachwycają jej powieściami, oraz ci którzy uważają je za nudne, przereklamowane. Tych ostatnich mam wrażenie że jest więcej.
Dlaczego tak się dzieje, że autorka wywołuje w ludziach przeważnie skrajne emocje?
Myślę, że wynika to ze zbyt wyidealizowanych wyobrażeń na temat ukazanej na rynku czytelniczym powieści, oraz oczekiwań czytelnika.
Co raz to częściej obserwuję, że czytelnicy oczekują najczęściej prostej w odbiorze literatury i taką najchętniej okrzyknęliby mianem bestsellera na skalę światową. Może się się mylę...
Ale Bonda to nie larsomania ani klasyczny kryminał Agaty Christie.
To powieść złożona z wielu wątków również społecznych i wielu sprecyzowanych charakterów. To kawałek współczesnej Polski okraszonej mniej lub bardziej fikcją literacką . To nie literatura na dwa wieczory, ale złożony, dobrze opracowany warsztat autorki.
Docenić tę powieść może tylko odbiorca, któremu nie spieszno do przekładania kartek, z których wypadnie kolejny nieboszczyk, a krew poleje się strumieniami.
Książka ta być może dla kogoś może się się okazać zbyt skomplikowana, momentami za długa ale to bardziej zaleta niż wada. Dzięki temu można wpaść w klimat powieści. Poza tym to pierwszy tom więc musi dać solidne podstawy.
Po wysłuchaniu nasuwają mi się tylko pozytywne wnioski.
Zachęcam do ponownego przyjrzenia się autorce. Sama dałam sobie tą szanse, czym umiliłam sobie czas dziergania, gotowania i innych prac domowych.
Spróbujcie, a nie oderwiecie się tak szybko od słuchawek:))
Pokazywałam kawałek wzoru tydzień temu. Link
Zostały mi do wydziergania tylko i aż ... rękawy.
Podzielę się z Wami jeszcze moim bzikiem dziewiarskim. Nie mogę tego inaczej nazwać.
Przeszłam już chyba samą siebie.
Będąc w jednym ze sklepów z tzw. tanią odzieżą zauroczyłam się pewnym swetrem.
Fason swetra daleko odbiegający od modowych trendów jesień/zima 2016.
Spytacie co mnie tak urzekło?
-włóczka, piękna kobaltowa, przeplatana delikatnym srebrnym włosem.
Z przeznaczeniem do sprucia, kupiłam ten rozciągnięty, ale nie zniszczony sweter za 6 zł. z groszem.
Wyprałam, sprułam i wyprostowałam włóczkę metodą czujnikową. link
Plan udziergu na razie tworzy się w głowie.
Na zdjęciu poniżej część swetra do sprucia. Sami widzicie: jest co robić:D
Pozdrawiam:)Ewa