niedziela, 31 stycznia 2016

Wyzwanie fotograficzne- ZIMA


Witam wszystkich, którzy chcą zerknąć na moje fotografie.

Dzisiaj dzień na podsumowanie zabawy fotograficznej u Reni
Biorę udział w wyzwaniu po raz drugi. Pierwszy był jesienny i uwinęłam się z nim w jeden dzień.
Niezmiernie się cieszyłam na obecny, ale muszę się przyznać, że sprawił mi wiele kłopotu.
Myślę, że to zima trochę mnie spowolniła, nie miałam ani pomysłów ani chęci do szukania inspiracji.
Jak widzę u niektórych z Was, też podobny stan się utrzymywał.
W końcu nadeszła mobilizacja i ostatnie fotki robiłam dzisiaj żeby dopełnić całości.
Zapraszam do oglądania:))




1. widok - zawsze piękny


2. do góry - warto się wspinać



3. zimno - to była zimna wpadka...brrr...:(



4. śniadanie - fundament dnia


5. cisza - najgłębsza wieczorem





6. daleko 



7.  odbicie


8. leniwie - ale nie samemu...


9. kubek - zwyklak, ale mój ulubiony :D


10. biały - śnieg



11. pysznie - sernik czekoladowy...pycha....:))




12. płomień - mój domowy kominek na stelażu ;)



13. pośród drzew - śnieg się trzyma


14. z bliska - widać lepiej




15. pusto - zawsze po świętach



16. ślady - te największe mojej tygrysicy


17. na niebie - chmurki pierzaste


18. w kuchni - zawsze znajdzie się łakomczuch


19. w czerwieni - stół świąteczny



20. choinka - dla wszystkich


21. świątecznie - i na bogato


22. przyjaciel - już odszedł


23. w zimie - spacery


24. płatki - śniegu



25. lubię - gdy pada śnieg


26. przyjemności - wiele...








środa, 27 stycznia 2016

/WDiC 41/ Bochen chleba

Przychodzi środa i czasem jest tak ,że nie za bardzo mamy o czym pisać.
Wydaje nam się, że nic się nie dzieje. Nic mylnego!
Fakt, jest czas, w którym mamy przestój w czytaniu, bo akurat nie trafiliśmy we wciągające czytadło lub po prostu nie mamy zwyczajnie czasu w dzień, a wieczorem to już oczy same lecą.
U mnie  właśnie taki stan nastąpił z przyczyn wyższych.
Mianowicie w środku zimy(nie zimy) od trzech dni mam remont pokoju-sypialni.
Każdy by się spytał czemu w taką porę roku? Niestety nie było to zależne od nas tylko od stolarza notabene mojego kuzyna, który wykonuje nam szafę i parę półek już prawie cztery miesiące.
Sami wiecie jak to jest z rodziną;)mam nadzieję, że chociaż taniej będzie:))
Tak więc mieszkanie do góry nogami przewrócone, dobrze chociaż, że kompa odpaliłam prowizorycznie w kuchni. A mam niestety stacjonarny.
Z drutów fioletowy (tu) też jeszcze nie zszedł. Zostało mi trochę rękawa i plisa....cóż siła wyższa:D

Ale żeby tak do was na pusto?...nie do końca.
W niedzielę zrobiłam chleb na zakwasie i dzielę się przepisem:



Najpierw przygotowujemy zakwas:
Dzień I :
W szklanej misce mieszamy 150 g. mąki żytniej typ:720 i 150 ml. wody.
Szczelnie przykrywamy folią aby zakwas nie wysechł.
Odstawiamy w cieplejsze miejsce na 12 godzin.
Dzień II :
Dokarmimy zakwas: 150 g. mąki żytniej typ:720 i 150 ml. wody.
Dzień III :
Dokarmimy zakwas: 75 g. mąki żytniej i 75 ml. wody.
Oczywiście za każdym razem mieszamy całość.
Dzień IV : pieczemy
Do osobnego naczynia władamy:
-280 g. mąki żytniej
-360 g mąki pszennej
-420 g. zakwasu
-18 g soli
-400 ml. wody
-6 g. drożdży
-1 płaska łyżeczka cukru
  Ponad to:
To co lubimy, czyli: otręby ziarna słonecznika, dyni, siemienia jak ktoś lubi.
Ogólnie ma być zdrowo!
Wszystko razem mieszamy mikserem i nakładamy  zwilżonymi olejem rękoma do formy.
Ja używam kek-sówki o długości 35 cm.
Tak napełnioną formę pozostawiamy do wyrośnięcia.
Górę chleba smarujemy jajkiem i posypujemy ziarnami.
Piekarnik rozgrzewamy do 200-stu stopni  C.
Pieczemy 40 min. a następnie zmniejszamy temperaturę do 180 i pieczemy jeszcze 20 min.
Jeśli nie macie swoich wypróbowanych przepisów na chleb to polecam ten.
Wiele razy robiony prze-zemnie i moją córkę. zawsze nam wychodzi.
Na prawdę prosty, zdrowy i smaczny- przez kilka dni.

środa, 20 stycznia 2016

/WDiC 40/ Fioletowy

Witam wszystkich odwiedzających moją stronę.

Dzisiaj napiszę więcej o książce. Chyba nawet więcej czytam niż dziergam, ale pomału do przodu fioletowego swetra też przybywa.
Zaczęłam go dwa tygodnie temu i pisałam o nim w poprzednim poście-tu ,
Wracając do książki:
"Regulamin tłoczni win" to historia domu dla sierot, kierowanego przez doktora Wilbura Larcha.
Kobiety przyjeżdżają tu, żeby urodzić i zostawić nie chciane dzieci lub poddać się zabiegowi przerwania ciąży.
Akcja powieści obejmuje losy wychowanków, a w szczególności niejakiego Homera Wellsa, który po kilku nie udanych próbach zamieszkania z rodziną zastępczą - postanawia zostać w ośrodku i kształcić się pod okiem ukochanego opiekuna.
Jednak wkrótce przyjazd dwójki młodych ludzi wszystko odmienia i da początek dramatycznej inicjacji, która pozwoli chłopakowi w pełni ukształtować swoją osobowość, a tak że pogląd na świat.
Jeśli nawet czytając tą książkę z początku wyda nam się naszpikowana patosem aborcji i może nie jednego zniesmaczyć  to namawiam do jej przeczytania wszystkich zwolenników, przeciwników i tych którzy zdania wyrobionego nie mają, bo książka bardzo wciąga.
Autor nie ucieka od trudnych zagadnień: Czy aborcja jest zabójstwem? Irving nie daje odpowiedzi, choć rozbudowuje problem na wielu stronach.
Innym zagadnieniem jest dożywotnie piętno sierocińca, które niesie przez swoje młode życie główny bohater.
Po mimo słodko - gorzkiej prawdy książka jest cudowną wielowątkową opowieścią w której czytelnik znajdzie dosłownie wszystko - ciepło rodzicielskiego oddania, miłość, przyjaźń i tragedię.
Irving należy do bardzo wymagających autorów, to też książce trzeba poświęcić więcej uwagi żeby wyciągnąć z niej to co najlepsze. A najlepszy jest gawędziarski styl. Pozwala wsiąknąć w kartki chcąc czytać więcej i więcej.
Po za tym piękny język, trudne zagadnienia wiele refleksji -to wszystko bardzo mnie zachęciło do odkrycia Irvinga na nowo. Muszę przyznać, że nie jest to moje pierwsze spotkanie, nie wszystkie książki mi się podobały. Czytałam je dawno, gdy byłam o wiele młodsza, może po prostu w tedy ich jeszcze nie rozumiałam.
Nie bez kozery książka jest wznawiana, bo to godna pozycja czytelnicza.
Powstała też ekranizacja, ale nie miałam okazji widzieć. Myślę, że zostanę przy egzemplarzu

 John Irving "Regulamin tłoczni win" - ZNAKOMITA
Polecam tym, którzy szukają w książce większej głębi, cokolwiek miałoby to znaczyć;)



środa, 6 stycznia 2016

/WDiC 39/ Nowy rok, nowe wyzwania...

Nie należę do osób, które coś tam sobie postanawiają, planują.
Dziesięć lat temu nie potrzebowałam nowego roku by rzucić palenie. Ani długiej listy książek do przeczytania, bo i tak zawsze mi towarzyszą.
Wybór wzoru czy koloru zależą bardziej od nastroju niż większych przemyśleń. A wybór włóczki od zasobności portfela, nie zawsze mojego;)
Drobne wybory raczej dzieją się pod wpływem chwili i impulsu.
W tym roku pewno będzie tak samo: myślę.
W ubiegłym roku tak bardzo zaraziłam się, z resztą od Was robieniem swetrów na drutach, że w nowy rok wkraczam z nowym projektem swetrowym.
Tym razem z alpaci Dropsa, którą kupiłam na ostatnich przecenach z czego nie zmiennie jestem zadowolona.
Włóczka miękka i przyjemna w dzierganiu.
Zresztą, co ja tam będę się *jarać-same wiecie jaka super jest ta włóczka:))
Wzór wybrałam z najnowszej Sandry 1/2016
Numer ten zawiera sporo fajnych splotów, polecam.




Wybór książki, to bardziej chęć na gatunek lub wpływ opinii innych czytelników. Czasem mody. Wiecie: bo teraz to wszyscy czytają...
Oczywiście nie zawsze się to spełnia. W jednym dniu wydaje mi się, że potrzebuję literatury pięknej, a za parę dni tęsknię już do thrillera. I tak sobie żongluję tytułami.
Nie dawno przeczytałam dwie książki polecane przez Was i na prawdę tytuły wstrzeliły się w mój gust.
Pierwsza to "Białe róże dla Matyldy" Magdalena Zimniak
Przepraszam ale nie pamiętam u której z Was ją podłapałam. Choć znam autorkę, pewno sama nie sięgnęłabym po nią.
Z góry dziękuję:-)
Druga to "Pół słówka"Blanca Busquets znalazłam  u Wioli tu
Oby dwie pozycje to typowe pochłaniacze czasu. Łyka się w dwa dni lub jak kto woli zarwaną noc.
Nie będę się rozpisywać na temat fabuły. Trafne opisy znajdziecie na portalu Lubimy Czytać.

Pozdrawiam:)Ewa

sobota, 2 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015

Przeglądając książki, które przeczytałam w minionym roku sama się bardzo zdziwiłam i to wcale nie pozytywnie:(
Tylko 31 pozycji przeczytanych, nie licząc gniotów. A było ich trochę, to i tak stanowczo za mało w porównaniu do poprzednich lat. Suma czasem przekraczała nawet ponad 40 książek w roku.
Trzeba się przyznać:wypadłam blado...może to dla tego, że nie czytam książek do końca, jak mi się nie podoba to bez żalu odkładam.
Nic to...za to powstało więcej dzierganek mniej lub bardziej udanych.

W tym roku nie mam  jednej szczególnej książki o której mogłabym napisać.
Większość przeczytanych książek sprawiło mi na tyle dużo przyjemności, że zaliczam je wszystkie do bardzo dobrych powieści.
Powiedziałabym, że poszłam bardziej w jakość niż w ilość, a może z wiekiem robię się bardziej wybredna?
Jednak...moim odkryciem roku jest francuski pisarz thrillerów  Michael Bussi
Bardzo lubię ten gatunek literacki, to też miłą niespodzianką było pojawienie się na rynku książek nowego autora.










Samolot bez niej










Czarne nenufary

A to cała lista 2015 roku




Podsumowując ubiegły rok w tym co stworzyłam na drutach i szydełku to jestem zadowolona.
Przede wszystkim dla tego, że wróciłam po bardzo długim okresie do robienia swetrów

A to moje prace.