Znalazłam się w sytuacji która trochę zaczęła mnie uwierać: przecież nie stoję w miejscu
Od pewnego czasu uczestniczę w warsztatach Frywolitek.
Dzięki uprzejmości Pani Jadzi, która jest mistrzynią w robieniu tak misternych prac supełkowych zgłębiam wiedzę jak posługiwać się czółenkiem i prosto splatać supełki.
Na razie z różnym zapałem staram się czegoś na uczyć.
Jak już osiągnę więcej niż umiejętność łańcuszka, kółeczka, łuczka i tak zwanej Józefinki to z pewnością Wam pokarzę moje pierwsze prace:))
To po niżej zdjęcie to prace Pani Jadzi, naszej guru mistrzyni;))
I zabrakło mi czasu na blogowanie.
Tak to jest jak głowa zajęta różnymi tematami.
W skrócie to lato mnie pochłonęło: a to wypady w góry, rodzina, spotkania, weki itd.
Mniej się dzierga a więcej czyta.
Od ostatniego spotkania na WDiC przeczytałam parę fajnych i dwie nie fajne książki.
"Samsara" Tomka Michniewicza poleciła mi kiedyś Anna i była to udana przygoda z panem Michniewiczem, polecam. Sama jeszcze sięgnę po inne jego książki.
"Dom orchidei"Lucinda Riley książka ta wpadła w moje ręce zupełnie przypadkowo w momencie mojego przesytu czytelniczego i okazała się dla mnie kompletną klapą.
Historia początkowo daje złudzenie ciekawej, ale im dalej tym gorzej.
Typowe do erotycznych romansideł tandetne dialogi, liczne kolokwializmy powodowały u mnie chęć porzucenia książki i kto mnie zna to wie, że dawno poszła w odstawkę.
Przynajmniej wiem jakich książek unikać.
"Pani mnie z kimś pomyliła" Ilona Łepkowska Miłe zaskoczenie.
Wiem ,że to debiut książkowy pani Łepkowskiej...wiem , że napisała tą książkę w trakcie rekonwalescencji niefortunnie złamanej nogi.
Ale jeśli mam być szczera, choć na prawdę nie życzę, to Pani Ilona mogła by w gipsie cały czas chodzić. Może by w tedy więcej książek pisała.
Jak większości wiadomo czasu ma nie wiele, pisze scenariusze do znanych nam seriali i () jako producentka telewizyjna i filmowa. Pisuje też felietony, więc kobieta mocno zapracowana i czasowo zajęta.
"Pani mnie z kimś pomyliła" jest super książką o prawdziwym życiu, pośpiechu dnia codziennego, emocjach.
Czyta się na jednym wdechu jakby się film oglądało.
Książka dotyczy głównie świata z drugiej strony kamery, czy też szklanego odbiornika, w który my się wpatrujemy a tak na prawdę nie znamy tej drugiej strony. Strony nie raz brutalnej,krytycznej, wydumanej, nawet wyłudzanej. Ludzi odartych z wszelkiej prywatności i pozbawionych własnego spokoju
O tym właśnie jest ta książka. O ludziach pędzących, ciągle w biegu do celu kariery, sławy, żeby na końcu zatracić siebie.
Czytając, myślałam cały czas o autorce. Ile siebie przekazała w tej historii? Przecież zna ten światek mediów bardzo dobrze.
Na pewno przemyciła swojego czarnego terriera rosyjskiego i pokazała czytelnikom jak można się w tym pędzie zatrzymać, a pomocni w tym nie zawsze są ludzie, często właśnie zwierzęta i my sami. Taka dogoterapia...
Niech nikt sobie nie myśli, że to jakieś tam małostkowe czytadełko...bo główna bohaterka z dnia na dzień z szaroburej kobietki po przejściach staje się gwiazdą telewizji i zamożną kobietą.
Można by rzec: ale lep, to się nie zdarza ot tak. Ale nic bez przyczyny się nie dzieje.
Książka niesie za sobą głębokie przesłanie a lekkie pióro autorki jeszcze to okrasza.
Polecam:))
To powieść dojrzała, dokładnie przemyślana i misternie skonstruowana.
To 543 strony absolutnie rewelacyjnej prozy.
Nie było w niej nic z pozostałych części, no chyba że główny bohater jeszcze bardzie pogłębiony w swojej winie, w sumie nie wiadomo jakiej?
A więc z niesamowitą historią i tajemnicą w tle, na którą czekałam sporo otrzymuję nudną, mało porywającą opowieść, która zresztą składa się z trzech rożnych wątków tak nie zgrabnie pasujących do siebie, że można się zastanawiać, czy każda z nich oddzielnie nie byłaby lepsza.
Akcji nie ma, a jeśli już to nie zwala z nóg.
Zdecydowanie można sobie odpuścić część trzecią, żadna strata...:((
Przepiękne te frywolitki. Sama zawsze chciałam się nauczyć frywolitki, ale samej jakoś mi nie idzie...
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie w moim wykonaniu, ale cierpliwie się uczę.
UsuńSama też bym się nie zmotywowała:))
Na pewno się nauczysz i będziesz cuda tworzyła :)
OdpowiedzUsuńZ książkami to zaszalałaś :)
A wakacje trzeba wykorzystywać na maksa, korzystać z pogody i wolnego. Blog poczeka i my też :)
Pozdrawiam
Mam taką nadzieję, że się nauczę:) Wyznaczyłam sobie cel- muszę zrobić bombkę na choinkę.
UsuńJakie piękne frywolitki! Tyle w nich lekkości i czaru, zazdroszczę nauczania i życzę wytrwałości. Ja też miałam już czółenko w koszyku, ale myślę, że frywolitki trzeba równo robić a ja nic nie robię równo. Nawet wełnę muszę mieć równą i wtedy to ona dba o równe oczka. :)
OdpowiedzUsuńTak tak, weki trzeba robić póki czas, żeby przed zimą zdążyć, nie ma rady. :)
O, to ja sobie chyba przetestuję "Pani mnie z kimś pomyliła", zwłaszcza że jest w e-booku a ja lubię ostatnio e-booki z racji na ich chudość na półce. No i Znak to wydał - jest to pewna rękojmia jakości. :))
Pozdrawiam serdecznie!
...trudna to metoda, dlatego mniej jest frywolitkowych prac niż np. na szydełku.
UsuńJak to mówią: nic trudnego dla chcącego:))
Weki uwielbiam robić i patrzeć jak spiżarnia się zapełnia.
Książkę jak najbardziej polecam:) Wydawnictwo Znak, faktycznie trzyma poziom.
Kiedyś lubiłam Prószyński i S-ka ale mam wrażenie, że od dłuższego czasu co raz gorsze książki wydają.
Piękne frywolitki, wieki temu próbowałam tej sztuki, może jeszcze kiedyś wrócę do tego.
OdpowiedzUsuńWe frywolitce zakochałam się od pierwszego wejrzenia, ale to raczej nie dla mnie - oślepłabym przy przeplataniu niteczek. Łepkowska mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuń