niedziela, 21 stycznia 2018

Przytulić siebie


Jest czasem taki moment,okres, gdy czujemy rozchwianie na wielu płaszczyznach naszego życia:-bo coś boli, czegoś nie rozumiemy a może nie potrafimy się z czymś zgodzić, pogodzić, zaakceptować.
Nic nie wychodzi i z niczego nie jesteśmy zadowoleni.
Brzmi jak początek choroby depresyjnej...nic mylnego:)
Chcę napisać po części o sobie samej i o tym jak przytulić siebie żeby było lepiej, jaśniej...

Ból...przyczyna mojego zamieszania.

Końcem roku, zaczął dokuczać mi ból pleców. Kolejny raz zlekceważyłam objawy do momentu kiedy nie mogłam stanąć na lewą nogę, a w pośladku czułam wbitą szpilkę.
Szukając pomocy u zaufanego kręglarza, który nie raz już mnie ratował, jeden masaż okazał się małą pomocą.
Szukając wsparcia u lekarza pierwszego kontaktu, dowiaduję się, że to rwa kulszowa.
No to myślę sobie:-diagnoza postawiona, to pytam jak to się leczy? A pan doktor z uśmiechem:
-Że to się nie leczy...:((
-Jak to nie leczy. Pytam wszystkich i samą siebie.
To w wieku 46 lat mam zostać z tetryczłą staruszką , a dla męża porcelanową filiżanką, co to stoi i się kurzy, używa się od święta i jest bardzo krucha.
Płacz, zgrzytanie zębów.
Znowu masaże, czytanie, szukanie pomocy w necie.
Stoicki spokój mojego męża trochę pomaga, a czasem irytuje.
W tedy wydawało mi się, że wszyscy moi bliscy powinni wyprzedzać moje myśli i cierpieć ze mną...nic bardziej mylnego. Każdy ma swojego bolaka:D
Wszystko wydaje się mętne, a jak mętne to siłą rzeczy chcę to zrozumieć i rozjaśnić. Walczę sama z sobą.
Na szczęście to co chwilowo wydaje się nie do ogarnięcia, nagle się rozwiewa...okazuje się, że jedynym lekarstwem są systematyczne ćwiczenia!!!
Eureka! Mogę naprawić się sama:DD
Najpierw chaotycznie.
Coś tam pamiętam:-przecież kiedyś ćwiczyłam- to będę się ruszać. Tak myślę.
Masażysta mówi:-Powoli, można sobie zrobić krzywdę.
Staram się. Noc bezsenna, poranek odrętwiały, boli...
I wreszcie po trzech miesiącach przytulam siebie,bo nikt lepiej od nas samych tego nie zrobi. Znajdując ukojenie w jodze.
Po dwóch miesiącach nie udolnych ćwiczeń i miesiącu codziennej praktyki jogi, medytacji czuję się o niebo lepiej. Mało tego zachęcam siostrę do ćwiczeń i oby dwie łapiemy bakcyla.
Czuję się wyśmienicie!


Co poza tym? Można się domyśleć: były święta, w których mimo wszystko starałam oddać samom siebie w przygotowaniach. Trochę wolniej, próbując udowodnić coś sobie()
Mała stłuczka na parkingu nie z naszej winy-wyszłam z siebie i stanęłam obok (jakoś tak to się mówi)
Pociecha w robótkach też znikoma.
Utopienie myśli w książkach (dobrze, że w książkach a nie w czym innym:D), też mi nie wychodzi, chyba tylko w kucharskich i to z mizernym skutkiem.
Tak.
Tak się na szczęście skończył ubiegły rok.

Zrobiłam sweter, nie do końca. W tej chwili brakuje mu rękawów.
Choć kiedyś upatrzyłam sobie ten wzór i wydawał mi się piękny w prostocie, to w tej chwili uznałam, że jest mi nie potrzebny i wcale mi się nie podoba.
Trochę szkoda bo to alpaka Dropsa


























Podpisując się pod idee pozbycia się zbędnych rzeczy dla oczyszczenia przestrzeni, pewno spruję na rzecz innego. Albo będę miała pierwszego ufoka w tym roku czekającego na swoje drugie życie:))
W tej chwili robię szal żakardowy wzoru pani Justyny Lorkowskiej pełen energetyzujących kolorów.
Moje kolory na pewno pokarze jak zrobię w całości.

Pozdrawiam Ewa:))

8 komentarzy:

  1. tak czytałam ten początek i myślę, kurcze też to przerabiałam i wiesz tez mi pomogła joga ;) :)
    ale od razu i mówię, ze sama joga nie wystarczy, zanim ją zaczęłam ćwiczyć to najpierw były systematyczne codzienne ćwiczenia pod kątem kręgosłupa i części lędźwiowej pokazane przez wykwalifikowanego fizjoterapeutę, potem joga i do tego systematycznie basen, musisz o tym pamiętać, życzę powodzenia w systematycznych ćwiczeniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem o tym. Teraz już jest lepiej, więc dwa razy w tygodniu robię dodatkowe ćwiczenia wzmacniające.
      Sama wiesz, joga to obszerny temat.Jestem dopiero na pierwszym poziomie tzw.początkująca.
      Dziękuję za wsparcie:))

      Usuń
  2. Hej kochanie, gdybyś wiedziałą z jakimi zdrowotnymi problemami ja się zetknęłam przed trzema laty. I musiałam przyjąć, że już nigdy nie będzie tak jak było, że muszę z tym się pogodzić i po trochu nauczyłam się ze swoim "okropnym ' problemem żyć. Dasz radę, ważne, że znalazłaś tą właściwą dla ciebie drogę. Życzę, abyś za długo z książkami się nie "kłóciła", wybieraj pogodne i wesołe.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem świadoma cierpienia ludzi. Mój tekst potraktuj bardziej humorystycznie, bo sama tak do niego podchodzę:)
      Gdybym miała pisać o wszystkich problemach zdrowotnych to pewno drugiego bloga musiałabym założyć. Mam bardzo poważnie chorą córkę, z której jestem bardzo dumna. Uwierz radzi sobie lepiej niż nie jeden zdrowy.
      Dziękuję za wsparcie:) Czasem dobrze wylać z siebie własnego mola co nas gryzie. To działa terapeutycznie :D

      Usuń
  3. Rwy kulszowej nie doświadczyłam, ale znam kilkoro ktosiów, które/którzy doświadczyli. Faktycznie się nie leczy (prócz p/bólowych - ale to żadne leczenie) - trzeba przeczekać. Koszmar. Ćwiczenia pomagają. Odpowiedni ruch jest zawsze najlepszym lekarstwem. A ja go ostatnio w ogóle nie stosuję:-(
    Zima jest dla mnie jak rwa kulszowa - boli i najlepiej ją przeczekać w bezruchu, a znieczulam się filmami, mnóstwem filmów, oraz robótkami, czyli w sumie podobnie jak u Ciebie.
    I też cieszę się, że 2017 się skończył. Chciałabym powiedzieć, że mam nadzieję na dobry nowy rok, ale... nie mam... no, może w samej głębi duszy tli się jakaś bardzo nieśmiała iskierka.
    Więc tak, przytulajmy się, bądźmy dobrzy dla siebie w codziennych zgryzotach i może dzięki temu będzie nam odrobinę lepiej:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima to nie zbyt dobry dla nas okres, muszę przyznać.
      A ruch-sama zaniedbałam i są tego skutki. Tak grunt to odpowiednia motywacja.
      Cieszę się, że o tym piszę i jest ktoś taki jak Ty, że to czyta:))
      Mimo Twoich szarych myśli na nowy rok życzę Ci samych najlepszych chwil.
      Masz wspaniałego wnuka, jesteś babcią...ja na razie nie mam nawet nadziei na zostanie:(

      Usuń
  4. Zajrzałam przez przypadek, a tu temat który dawno, dawno bo 5 lat temu przerabiałam na sobie, dlatego tez powiem krótko-na początek ćwiczenia rozciągające, a później jak minie ból systematycznie 3 razy w tygodniu ćwiczenia różne Stosuje to 5 lat, mam dwa w jednym sprawność [ 56 lat]i sylwetkę...świetnie dziergasz,a chusty które widziałam nadal są do kupienia? pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wpis:)) Bardzo mnie mobilizuje i wiem już, że nie ma drogi bez wyjścia:)
      Miłe pochwały:D Ale niestety nie mam już tych chust na sprzedaż. Wiem:powinnam je usunąć, obiecuję tak zrobić:))

      Usuń