poniedziałek, 27 stycznia 2020

Czarny jak smoła:)


Szala ciąg dalszy...
Brawo Ja! Skończony, uprany, fotka jest. Czeka tylko na przesłanie do Gdańska.
Zima jest jaka jest, może jeszcze zdąży się Córka szalem otulić w lutym.
Szal wyszedł taki jak chciała, duży, gruby i ciepły. No...i przede wszystkim czarny.


Turecka włóczka Alizen alpaca royal okazała się nie taka straszna. W miarę miękka z lekkim włosem. Jeśli chcecie zrobić tańszym kosztem gruby szal to ta włóczka się nada.
Wzór znalazłam w internecie. Jest to ścieg brioszkowy, angielski. Najlepiej sprawdza się na szalach, czapkach. Daje wrażenie objętości robótce.
Zużyłam nie całe 4 motki, druty 4,5 mm

Moja Fidżi (Figa, Figunia, Fidżetka), ostatnio bardzo często towarzyszy mi podczas robienia zdjęć.


Coś o książce, którą większość przeczytała lub ma w planach.
Książka, książki nr1 na półkach czytelniczych. Rozchwytywane w bibliotekach
U mnie nie ma ani jednego egzemplarza, a kolejka do przeczytania rośnie.
The Nobel Prize-Olga Tokarczuk.

Zacznę od tego, że trochę mi wstyd za taką opieszałość w czytaniu. Wszak autorka na rynku jest już dobrych parę lat. Na usprawiedliwienie dodam, że nazwisko tej zacnej pani przewijało się w mojej ogromnej bibliotece książki elektronicznej.

"Bieguni" to książka z jednym wątkiem spajającym całość. Wątkiem  podroży. Podróży człowieka przez całe swoje życie.
Gdzie są i dokąd zmierzają, po co, z jakimi konsekwencjami? To pytania, które ciągle zadajemy różnym bohaterom poznając ich w różnych momentach i miejscach na ziemi i w czasie.
Bieguni to nic innego jak RUCH, czynność, ciągłe przemieszczanie.
Może brzmi to dziwnie i nie spójnie ale autorka w sposób bardzo zgrabny ogarnia całość. Mimo tego, że czasem się zwyczajnie gubiłam to starczyło tyko sobie przypomnieć, że czytając tą książkę, w tej sekundzie jestem w ruchu czyli w podróży z tym bohaterem i zmierzam w kierunku mojego bieguna.
Ci którzy czytali mam nadzieję, że wiedzą o co mi chodzi.

Książka globalna, wielowymiarowa, doskonała!

Nasza Polka Olga Tokarczuk Noblistką  w dziedzinie literatury.

Jeszcze nie znając dorobku autorki ucieszyłam się, tak zwyczajnie z miłości do formy pisanej.(choć sama nie raz sadze błędy i już się tego nie wstydzę. Nikt doskonały nie jest)

Potem, gdy z fanfarami nadeszła fala hejtu, zwyczajnie byłam zniesmaczona tym jak ludzka zawiść może człowieka upodlić. Bo czyż nie jest prawdą, że sukcesy jednych wywlekają słabości innych?
Jakby tego było mało; to upolitycznienie autorki w ramach stron. Zarzuca się nie zgodność historyczną, infantylność porównywalną do literatury dziecięcej, co budzi we mnie śmiech i zażenowanie.

Ludzie: po pierwsze, przeczytajcie, dokształcie się. Jak zwyczajnie czegoś nie rozumiecie, odpuście. Nie wszystko jest dla wszystkich. Tak krzyczało moje serce.

Nie wiem, czy zasłużenie, czy nie pani Tokarczyk otrzymała nagrodę. Ocena nie należy do mnie.
Mnie to cieszy i gratuluję Noblistce.
Dla mnie Noblistą mógłby być np. Jakub Małecki. Cenię i lubię go, jak każdego odpowiadającego moim gustom literackim pisarza na rynku polskim.

Dla rozluźnienia inne oblicze Olgi znalazłam w necie, takiej naszej, dziewiarskiej :)


Ciekawa jestem czy Wam przypadła do gustu pani Olga Tokarczuk?
Mnie tak i chciałabym mieć takie dredy jak ona :D

Pozdrawiam:))Ewa

czwartek, 23 stycznia 2020

Damsko-męski szal



Mimo, że zima w tym roku to nie zima, ja dalej produkuję szale. I to na dodatek w kolorach niezbyt energetyzujących. Wręcz dołujących. Ale co zrobić obiecałam Córce, więc dziergam tym czarnym frustrującym kolorem.
Zwyczajnie było już mi wstyd, bo całą rodzinę obdarowałam, Paula dosłownie szmatę z przed paru lat zrobioną nosi.
A w domu pełno chust i szali kolorowych zalega.
Ale NIE, żaden nie pasuje, musi być czarny, czarny. Wiecie, najlepiej taka smoła.

Żeby tak ciemno od koloru nie wiało postanowiłam  wybrać się  z nim do lasu.
Las o dziwo mnie zaskoczył swoją barwą soczystego mchu. Jakby to wiosna była.
Zima w tym roku tylko z nazwy kalendarzowa. U nas gdzie nie gdzie śnieg leży, w górach nawet jest. 



Włóczkę wybierałyśmy razem. Zaznaczam oby dwie byłyśmy tylko w kontakcie wirtualnym. Siłą kompromisu padło na Drops Puna mix czarny. 
Hura, myślę sobie: Nie czerń i nie szary, dla mnie ciemny grafit.



Jak to często bywa przy konsultacjach internetowych wyszły późniejsze zawirowania.
W trakcie przerabiania już dość konkretnej ilości oczek. Moment, w którym już nie chcesz pruć, bo niby wszystko jest ok. Pauli przypomina się sweter kiedyś tam zrobiony z Puny, owszem bardzo ciepły ale gryzący.
I co? Już nie chce szala z Puny...wrrrr
Rzucam drutami i biegnę do pasmanterii. Promocje na Dropsa się już skończyły, o zgrozo...
Kupuję turecką Alize alpaca royal w głęboko czarnym kolorze. Smoła!
Ale o tym szalu w kolejnym wpisie.
Dzisiaj prezentuję ten pierwszy z Puny. Wyszedł całkiem, całkiem. Taki trochę damsko-męski unisex.
Gdybym miała zrobić dla siebie to byłaby chusta, pewno ażurowa. A tak mąż skorzysta, ponosi...w końcu jest posiadaczem dość obfitej brody, która chroni go przed okrutnym podgryzaniem.




Notabene, wełna po wypraniu nie jest takim strasznym wampirem. Chyba, że ktoś jest na prawdę wrażliwy, to nie polecam:))
Zużyłam 7 motków, druty nr 4mm
Wzór znalazłam na FC. 

     
                   To mniej udane zdjęcie z moją Bigielką. Zawsze wiernie towarzyszy.                              
                         

Cała ta historia zmusiła mnie do zrobienia dwóch szali jednocześnie. W tej chwili kończę drugi.
Nie długo odsłona.

Żeby nie było, ja bardzo lubię i noszę czarne kolory, są praktyczne i do wszystkiego pasują. Nie lubię tylko tym kolorem dziergać, bo zwyczajnie nie dowidzę i męczę oczy.

Pozdrawiam:)Ewa