poniedziałek, 15 września 2014

Złota myśl pani Meryl Streep

Złota myśl  Meryl Streep pod którą się podpisuję, bo jakby była o mnie?          źródło

“Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wymagań każdej natury.

Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Już nie spędzę ani minuty na tych, którzy chcą manipulować.Postanowiłam już nie współistnieć z udawaniem,hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem.Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej.

Nie pasuję do plotkowania. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę w świat przeciwieństw i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie wiedzą jak chwalić lub choćby dać słowo zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“ 



piątek, 5 września 2014

Czorsztyn

Dawny Czorsztyn nie istnieje, został zlikwidowany z powodu budowy zbiornika na Dunajcu w drugiej połowie minionego wieku. Dzisiaj widać w tym miejscu jedynie lustro wody i trudno wyobrazić sobie, że jeszcze czterdzieści lat temu stały w dole zabytkowe zabudowania, zajeżdżały autobusy, ruszały łodzie flisackie, a górale uprawiali pola.



Ruiny zamku w Czorsztynie

Przez stulecia "dolny" Czorsztyn był zapleczem dla zamku, jego dzieje wiążą się nierozerwalnie z funkcjonowaniem grodu.
XIV wieczny zamek został wzniesiony nad Dunajcem najprawdopodobniej  przez klaryski ze Starego Sącza link
Za panowania Kazimierza Wielkiego twierdza była ważną strażnicą graniczną, oraz miejscem strategicznym: wzdłuż Dunajca przebiegała granica z Węgrami i historyczny trakt handlowy. 
W owym czasie budynek był parokrotnie rozbudowywany i pełnił również funkcję siedziby starostwa niegrodowego.
Zamek ze względu na strategiczne położenie był wielokrotnie oblegany. W XVIII wieku obiekt popadł w ruinę. Zmianę przynosi dopiero początek wieku XIX. Pierwsze próby odbudowy podjął Jan Drohojowski, który odkopuje teren od władz austriackich w 1819 r. 
U stóp  góry zamkowej potomkowie rodu budują kolejne dwory.

W pierwszej połowie XX wieku na górze zamkowej utworzono rezerwat. Obecnie na tle sztucznego m Jeziora Czorsztyńskiego można zobaczyć ruiny z czworoboczną wieżą i ścianami pomieszczeń mieszkalnych, w których  znajduję się ekspozycja muzealna.












Zamek w Niedzicy





Zamek w Niedzicy i skarb Inków


Zamek dawniej zwany "Dunajec" wznosi się nad jeziorem Czorsztyńskim u podnóża Pienin. W dali widać szczyty Tatr. Świetnie zachowana imponująca kamienna budowla to jedna z największych atrakcji turystycznych Małopolski.
Historia Inków na zamku w Niedzicy bierze swój początek w XVIII wieku. Wtedy to Sebastian Berzeviczy - potomek właścicieli niedzickiego zamku - wyruszył w świat. Przeżywał wiele dramatycznych przygód - jak podają niektóre źródła, przebywał wśród Kozaków, walczył w Indiach z angielskimi kolonizatorami po stronie powstańców, uprawiał korsarstwo, w końcu zapłynął do Ameryki Południowej.
Ożenił się tam z Indianką szlacheckiego rodu. Mieli córkę Uminę. W roku 1781 w Peru wybuchło powstanie Indian pod wodzą Tupaca Amaru przeciwko Hiszpanom. Córka Sebastiana Umina poślubiła w tym czasie Andreasa - syna wodza powstańców Tupaca Amaru.
Powstanie upadło, a Tupac Amaru i jego bliscy oraz poddani zginęli z rąk Hiszpanów. Krwawe egzekucje miały wyjątkowo brutalny przebieg. Mąż Uminy Andreas po śmierci ojca został zatem pretendentem do tronu Inków. Prześladowany przez Hiszpanów uciekł z Uminą i synkiem do Włoch. Tam został zamordowany przez depczących mu po piętach prześladowców.
"Trop w trop za uciekinierami podąża oddział dobrze wyszkolonych komandosów. Inkaska grupa została dobrze prześwietlona. Dzięki uzyskanym wiadomościom ci, którzy kierują operacją, dowiadują się, że znajdująca się wśród uchodźców z Peru kobieta z niemowlęciem, to żona zasztyletowanego przewodnika grupy - bratanka Tupaca Amaru. Teraz ona i jej synek zajmują pierwsze miejsce na liście do likwidacji" - pisze Aleksander Rowiński - dziennikarz i badacz, który 30 lat życia poświęcił na zgłębianie tej historii.
Owocem jest wiele publikacji, w tym książka "Przeklęte łzy słońca", poświęcona tematowi Inków w Polsce. Sebastian Berzeviczy chcąc chronić życie córki Uminy i wnuka Antonia ukrył ich na zamku w Niedzicy. Niestety tutaj Umina miała zostać zasztyletowana przez podążających ich śladem Hiszpanów.
Według wiedzy Rowińskiego, ocalały synek Antonio to jeden z dwóch pozostałych przy życiu potomków królewskiej dynastii Inków Tupac Amaru.
"Juan Bautista (jeden z żyjących członków rodziny królewskiej - przyp. red.) ma lat sześćdziesiąt i żyje na hiszpańskiej uwięzi, Antonio ma niespełna 2 lata i wpisany zostaje, jako ostatni, na hiszpańską listę «znienawidzonej rodziny» do zlikwidowania" (Przeklęte łzy słońca, Aleksander Rowiński).
Sebastian wraz z radą emisariuszy Inków miał spisać akt adopcji małego Antonia, by wywieźć dziecko z niedzickiego zamku, ukryć je i w ten sposób uratować mu życie. Małego Inkę adoptowała rodzina Beneszów z Moraw…  Zaś złoto Inków - owe łzy słońca - ukryto ponoć w jeziorze Titicaca, a ich część w zatoce Vigo u wybrzeży Hiszpanii. Oraz - jak głosi legenda - na zamku w Niedzicy lub w jego pobliżu nad rzeką Dunajec.
Lipiec 1946 roku. Na dziedziniec niedzickiego zamku zajeżdża samochód. Wysiada z niego wysoki postawny mężczyzna. W asyście milicji, straży granicznej i sołtysa Pukańskiego (obecnie już nieżyjącego) rozbito stopień zamkowych schodów i wykopano spod niego ołowianą tubę. Z wewnątrz wydobyto naręcze rzemieni powiązanych w węzełki.
Było to kipu - inkaskie pismo węzełkowe. Na trzech złotych blaszkach splecionych z rzemieniami widniały napisy: "Vigo", "Titicaca", "Dunajecz". Mężczyzna przedstawia się jako Andrzej Benesz, potomek Tupaca Amaru adoptowanego przez rodzinę Beneszów. Co do tożsamości mężczyzny nikt nie ma wątpliwości - Andrzej Benesz jest znanym powojennym działaczem politycznym Stronnictwa Demokratycznego.
Wskazówki dotyczące miejsca, w którym ukryte było kipu, były ponoć zapisane w jego akcie adopcyjnym spisanym przez Sebastiana i radę emisariuszy Inków. Andrzej Benesz miał odnaleźć dokument w Krakowie, w kościele pw. Świętego Krzyża. Fotografie z wydobycia kipu można oglądać w książce Aleksandra Rowińskiego "Przeklęte łzy słońca".
- Andrzej Benesz powiedział, że będzie próbował odszyfrować pismo, że zawiezie je do Ameryki Południowej. Nikt więcej pisma nie widział. Później ojciec widział się jeszcze z Andrzejem Beneszem. Ten prosił go, by nie opowiadać o tej historii, by nie nagłaśniać jej, bo rodzina jego ma dosyć już zainteresowania wokół tego tematu - opowiada pani Irena.
Gdzie kończy się historia, a zaczyna legenda? Pani Irena nie ma wątpliwości, że mówimy o faktach, nie o legendzie. Niestety, kipu zaginęło. Podczas wydobycia tuby z pismem węzełkowym spisano protokół. Przechowywany był na posterunku milicji w Niedzicy.
- Podczas pożaru spłonął - mówi pani Irena. W 1976 roku Andrzej Benesz, wówczas wicemarszałek sejmu, zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Wątki rwą się, historia nie ma dalszego ciągu.
Aleksander Rowiński podczas wielu lat reporterskiej pracy nad rozwiązaniem zagadki dotarł do świadków i wielu dokumentów. Rzetelnie spisany stań badań nie wystarczył pisarzowi. Dlatego rozpoczął współpracę z Fundacją Instytut Badań Komplementarnych - Tajemnice Wieków, która w ramach realizacji projektu "Inkowie w Polsce" zwróciła się z prośbą o pomoc w rozwiązaniu do… medium.
- Jeszcze przed pierwszym wyjazdem do Niedzicy, który miał miejsce wczesną wiosną 2006 roku, medium po długich przygotowaniach udało się nawiązać kontakt z zachowaną energią księżniczki Uminy - czytamy w opisie projektu zawartym na oficjalnej stronie Fundacji Instytut Badań Komplementarnych - Tajemnice Wieków 

Inkowie w Polsce-link



- Dla osób, które nigdy nie miały okazji obserwować medium przy pracy brzmi to niewiarygodnie, ale faktem jest, że uzyskane informacje, pozwoliły nam ustalić chronologiczny przebieg wydarzeń i zrekonstruować całą okrutną historię księżniczki, w której uczestniczyła jej rodzina (...)
Jak opowiada pani Irena Szydlak (przewodnik muzealny), w latach 90. Franciszka Szydlaka na zamku odwiedził Krzysztof Benesz, syn tragicznie zmarłego Andrzeja Benesza. - Chciał rozmawiać z ojcem. Za zgodą dyrekcji udostępnione im zostały na rozmowę komnaty zamkowe. Rozmawiali chyba ze dwie godziny. Potem zapytałam tatę, o czym rozmawiali. Nie chciał mówić, uciekał od tematu. W końcu powiedział: "wiesz, chyba zamknąłem w sobie tę historię".
- Rozmawiali o zamku, o całej tej historii, i o skarbie. Pan Krzysztof zapytał tatę, czy jego zdaniem może on być ukryty na zamku. Ale przecież to niemożliwe - zamek tyle razy był rozkopywany, prowadzone były tu badania archeologiczne. Na pytanie pana Krzysztofa ojciec odpowiedział: jeśli nie tu - to tam.
"Gdzie?" - zapytał pan Krzysztof. "Będzie się moczyć w jeziorze" - odpowiedział mój ojciec. A były to lata, gdy kończono pracę nad budową zapory nad Dunajcu - opowiada Irena Szydlak. Tama zaczęła spiętrzać wody Dunajca właśnie w tym czasie. Dolina Dunajca została zalana i zapora zaczęła działać w 1997 roku.
Obecnie pan Franciszek - świadek tamtych wydarzeń - ma 88 lat. To, co widział, opowiedział córce.
Ile w historii Inków na niedzickim zamku jest prawdy, ile legendy? Czy zamek Dunajec był świadkiem dawnych dramatycznych wydarzeń, w których brali udział Inkowie? Wyobraźnię łatwo rozpalić, trudniej zebrać fakty. Jednak te, które są znane, jeszcze bardziej wyobraźnię pobudzają…




  1. Interesująca jest jedna, z wersji legendy mówiąca o tym, że Umim nie będąc katoliczką ( nosiła imię indiańskie ) nie została pochowana w krypcie zamkowej, lecz gdzieś na polach koło Sromowiec. Razem z jej srebrną trumnąmiała być pochowana część skarbu Inków. Być może więc, że sromowickie pola kryją w sobie cząstkę tajemnicy legendarnej już opowieści sprzed półtora wieku o skarbach Inków w Niedzicy.

Więcej informacji na str. link,link

środa, 3 września 2014

Pieniński Park Narodowy

4 sierpień 2014 r.

Skąd Trzy Korony?
Wystarczy popatrzeć na górę od południa, by uznać, że nazwa Trzy Korony nie ma sensu. Kształtem szczyt przypomina bowiem koronę, a spierać się można tylko o liczbę turni stanowiących słupki tejże korony. Tak więc jedni widzą trzy, tylko te najwyższe, inni pięć czy dziewięć, a niektórzy nawet jedenaście! Skąd w takim razie Trzy Korony?...
Z dokumentów zgromadzonych w Czerwonym Klasztorze wynika, że w w wieku XVI i XVII dla określenia szczytu używano nazwy KORONA nawiązując zupełnie zdroworozsądkowo do jej kształtu.
Nazwa Korona wydaje mi się bardziej adekwatna do całości szczytu. I choć spór o nazwę trwał dość długo, chyba do lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku to obecnie, chcąc być bardzo poprawnym, należy mówić o Masywie Trzech Koron.

Trzy Korony



















    
















Widok z Masywu Trzech Koron





















Czerwony Klasztor po str. Słowackej





Polecam kwartalnik "polski region Pieniny" dostępny na str.link