Hm...
Ale udało mi się w końcu skończyć chustę, którą dziergałam od nowego roku...nie spiesznie i bez zaangażowania.
W między czasie po głowie chodziły mi inne projekty. Nie chciałam nic nowego zaczynać.
Gdybym tylko odłożyła chustę, przepadłaby w głębokiej szufladzie.
A, że jestem porządnicka, to zebrałam się w sobie. W prawdzie trwało to dłużej i dokończyłam to dzieło wypocone.
Chusta okazała się bez pańska:D niczyja, porzucona i przez nikogo nie chciana:(
Brak w niej duszy mojej było.
Wszystko do czasu, gdy zobaczyła ją moja Mama.
To była miłość od pierwszego wejrzenia:))
Cieszę się radością mojej Rodzicielki ogromnie.
Zwieńczenie mojej pracy odbiło się w uczuciach bardzo sympatycznych i głębokich achów i echów obu stron:D
Prezentacja, też średnia. W plener nie chciało się iść, bo szaro, światła brak.
Sesja spontaniczna robiona jedną ręką. A jedną ręką to można się podrapać w ...wiecie w co(?)
Trzeba być nie złom Joginką żeby samemu dobrą fotkę strzelić.
Pracuje nad tym intensywnie. Niestety, w tym wieku wielu pozycji już się nie zrobi Ha...ha...
Chustę zrobiłam z włoczki Dropsa 2x flora (02) kolor biały, 2x alpaka (5575) marynarski granat, 1x niebieski (6360)
Druty nr 4mm.
Pozdrawiam:)Ewa
całkiem nieźle joginko Ci poszło :) u mnie tez za zimno na plener ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję😁
UsuńNa reszcie mogę zacząć coś nowego😊😊😊
Bardzo ciekawa chusta:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję 😁😊
UsuńMoja mama też potrafiła dostrzec w niechcianych dziergawkach piękno. A potem nosiła je z dumą... Twoja chusta jest bardzo ładna.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńW tych szczególnych dla Ciebie okolicznościach mogę tylko wyobrazić sobie co czułaś czytając mój wpis.
Bardzo ładna ta chusta, choć rozumiem, że do niektórych robótek chemii brak, całe szczęście że zaiskrzyło z Mamą, bo wielka szkoda by była, gdyby taka chusta leżała bezużyteczna:-)
OdpowiedzUsuńMama zawsze potrafi podbudować moje ego:) W każdym mojej radosnej twórczości dostrzeże nutkę artyzmu:D
Usuń